Poziom ekscytacji meczem z Anglią taki, że pojechałem na rybkę do Ustki. Bo piękna pogoda i trzeba korzystać, bo w meczu "pogoda będzie niepiękna". W Ustce sporo ludzi, zamaskowani. Ale można tą słynną nadmorską rybkę, ze smażalni zjeść. No i pogoda, nadmorskie, słoneczne 15C. Sporo ludzi (środa!) na plaży. Czyli nawet mecz, w którym szanse jak "szansa Elizy", nie napinający nerwów. Luzik, Ustka, rybka z tacki z frytkami czyli klasyczna klasyka. 1 połowa A mecz? Nic ciekawego. Pierdoła Szpakowski "na mikrofonie", coś tam pierdaczący Juskowiak. A o czym tu mówić skoro jedyną "siłą" tej reprezentacji jest co mecz "straszenie rywali Lewandowskim" i bajki o super klasie Zielińskiego. A tu straszyć nie ma jak bo Lewy w Monachium się kuruje, a Zieliński to.... nie Deyna. Reszta wybiegła, biega, "gra w niskim pressingu" czyli angielskowo-meczowa- klasyka w polskim wydaniu. Po prostu Polacy pojechali do Londynu BO MUSIELI. Tak wylo...